Kolumny Snell E3 - prosta droga do Hi-Endu
Dużo już słyszeliśmy i czytaliśmy o kolumnach Snell E3. Dopiero teraz jednak mieliśmy okazję poznać je bliżej i mogliśmy ich posłuchać w naszym systemie. Trzeba przyznać, że żaden pozytywny komentarz dotyczący Snelli, który wcześniej słyszeliśmy, nie był przesadny. Ta prosta konstrukcja potrafi zagrać lepiej niż niejedne dużo droższe kolumny.
Snelle trafiły do nas na naprawę potencjometrów w zwrotnicach. Skoro mieliśmy już kolumny rozebrane, to wspólnie z ich właścicielem stwierdziliśmy, że warto też delikatnie poprawić oryginalną zwrotnicę. Zanim do tego przejdziemy, chcielibyśmy jednak napisać kilka krótkich zdań o tych wyjątkowych kolumnach.
Kolumny zostały zaprojektowane przez dyrektora firmy Snell Acoustics - Petera Snella. Ogromną stratą była jego zdecydowanie przedwczesna śmierć (w wieku 38 lat). Mógł stworzyć jeszcze wiele genialnych kolumn głośnikowych, ponieważ posiadał rozległą wiedzę i miał to "coś", co sprawiało, że jego konstrukcje do dziś robią wrażenie w świecie audio. Z prostych i niedrogich przetworników potrafił wyczarować kapitalne brzmienie. Jednym z patentów, na których bazował Peter Snell było tworzenie zwrotnic pod konkretne egzemplarze głośników. Każdy rezystor i kondensator były dobierane do konkretnej konstrukcji i do konkretnych przetworników. Cewki były nawijane tak, żeby otrzymać odpowiednie parametry potrzebne do danych głośników. Takie podejście do tematu jest ewenementem na skalę światową.
Po śmierci Petera Snella w 1984 roku firma produkowała kolumny jeszcze do 2010 roku. W momencie zakończenia produkcji dotychczasowi właściciele sprzętu Snell nie zostali pozostawieni na lodzie. Na stronie producenta możemy znaleźć taki oto zapis:
W maju 2010 Snell Acoustics zaprzestał produkcji. D&M Holdings honoruje wszystkie gwarancje Snell Acoustics udzielane przez swojego autoryzowanego przedstawiciela, Atomic Hi Fi and TV, 20 Main St. Ashland, MA 01721, www.snellacousticsparts.com
Na poniższych zdjęciach widzimy zwrotnicę z jednej z kolumn oraz głośniki wysokotonowy i średniotonowy. Można na nich zauważyć dopiski "E III 11" oraz "E III 18". Są to oznaczenia pasujących do siebie zwrotnic i przetworników. W naszym egzemplarzu w jednej kolumnie znajdują się więc głośniki i zwrotnica sygnowana numerem 18, a w drugiej numerem 11. Miało to zapewne zapobiec pomyleniu elementów podczas montażu, a dziś jest dla nas dowodem na bardzo pieczołowite i precyzyjne tworzenie tych kolumn.
Jeżeli chodzi o brzmienie, to kolumny Snell E3 można uznać za kolumny dosyć przeźroczyste. Nie narzucają one swojego charakteru, a raczej dokładnie oddają to, co zostanie im przesłane z wzmacniacza. Z pełną swobodą prezentują przestrzeń nagrań. Nawet w takim niewielkim pomieszczeniu, w którym słuchaliśmy Snelli (około 15 m2), nie było problemów z odwzorowanie głębokości sceny. Natomiast najmocniejszą stroną tych kolumn jest średnica - tutaj naprawdę ciężko jest znaleźć coś, co zagra tak pięknie i barwnie. Te kolumny polubią się z lampami 300b i do muzyki jazzowej ciężko będzie złożyć lepszy zestaw za rozsądne pieniądze.
Przejdźmy do prac wykonanych w tych konkretnych egzemplarzach. Poza naprawą potencjometrów regulujących głośniki wysokotonowe, uporządkowaliśmy też same przetworniki. Okazało się bowiem, że ktoś wcześniej przełożył jeden z głośników średniotonowych z oznaczeniem "11" do kolumny z elementami z serii "18". Sprawdziliśmy też jak się mają kondensatory i postanowiliśmy wymienić te, które są w filtrze głośników wysokotonowych. Wybraliśmy kapitalne kondensatory, o których ostatnio pisaliśmy - Miflex KPAL-01. Poniżej możecie zobaczyć wizualną różnicę między fabrycznymi kondensatorami, a nowymi Miflexami. Resztę już trzeba po prostu usłyszeć...
Po złożeniu kolumn w całość przyszedł czas na odsłuchy. Okazało się, że są to jedne z lepszych kolumn jakie słyszeliśmy. Szczególnie jeżeli szukamy kolumn neutralnych i grających równo. Zawiedzione mogą być chyba tylko osoby szukające kolumn grających efekciarsko. Pod każdym innym względem są to kolumny wybitne. Po odpowiednim potraktowaniu "znikają" z pokoju podczas odsłuchów. Dźwięk wydobywa się ze sceny, na której są muzycy, a nie z samych kolumn. I to jest piękne. Można słuchać godzinami swoich ulubionych płyt.