Przejdź do treści
VINCENT SV-266 WZMACNIACZ HYBRYDOWY

Modyfikujemy wzmacniacz hybrydowy Vincent SV-266

Vincent Sv-266 już sam z siebie gra dźwiękiem potężnym i dynamicznym. Mocy mu nie brakuje i potrafi on zatrząść nie jednym pomieszczeniem. Są jednak pewne aspekty, które wymagają dopracowania i poprawienia. Przyjrzyjmy się najpierw jednak całemu wzmacniaczowi.

Hybrydowy wzmacniacz Vincent SV-266 łączy w sobie lampowy przedwzmacniacz i tranzystorową końcówkę mocy. Jest to model ze środkowej pułki niemieckiego producenta. Jego następcą jest, umieszczony w serii tubeline, model o oznaczeniu SV-237. Pierwsze co rzuca się w oczy to spore rozmiary i waga wzmacniacza. Dlatego pewnie na nie jednym stoliku audio może mu po prostu  brakować miejsca. Jeśli chodzi brzmienie, to jest ono dosyć uniwersalne i zrównoważone. W zależności od dobranych lamp pojawia się mniej lub więcej ciepła i słodyczy, ale na pewno nie jest wzmacniacz grający miękko i bez wyrazu. Producentowi udało się zachować kompromis między dosyć bogatą barwą a precyzyjnym i analitycznym dźwiękiem.

 

 

Vincent SV-266 tuning

Z tyłu wzmacniacza nic nas nie zaskoczy, wszystko jest klasycznie ułożone, po lewej stronie wejścia do przedwzmacniacza a na środku gniazda głośnikowe. Jedynie gniazdo do wpięcia kabla sieciowego jest umieszczone nietypowo, bo pod gniazdami głośnikowymi. Vincent chwali się też sporym poborem mocy - aż 500W. Wzmacniacz waży prawie 20 kg, więc w środku musi być umieszczony potężny transformator pożerający energię z naszego gniazdka.

MODYFIKACJE VINCENT SV-266 TUNING

Jakość gniazd RCA i głośnikowych nie powala, ale jest zupełnym standardem we wzmacniaczach z tej półki cenowej. Ciekawostką jest to, że producent dołączył do wzmacniacza plastikowe zaślepki na nieużywane gniazda sygnałowe. Przedni panel Vincenta SV-266 MK II wykonany został z grubego aluminium. Umieszczone są na nim dwa duże pokrętła do wyboru źródeł sygnału i regulacji siły głosu. Dodatkowo, dla zwolenników regulacji tonów we wzmacniaczach, mamy dwa mniejsze pokrętła dla dolnych i górnych rejonów pasma. Mamy tu też do dyspozycji coś co zdarza się coraz rzadziej we wzmacniaczach średniej i wyższej klasy, a mianowicie wyjście na podpięcie słuchawek.

MODYFIKACJE VINCENT SV-266 TUNING
VINCENT SV-266 WZMACNIACZ HYBRYDOWY

Przyjrzyjmy się teraz środkowi wzmacniacza i temu co można poprawić. Na pierwszy ogień poszły lampy 12AX7 w sekcji przedwzmacniacza, ponieważ te umieszczone przez producenta są okrutnej jakości. Nie mają one litości dla naszych uszu i produkują dźwięk szorstki, suchy i w ogóle mało „lampowy”. Na nic się tutaj zda wygrzewanie, wygłaskiwanie i proszenie o to by wydały z siebie wreszcie coś miłego dla ucha. Koniecznie trzeba się ich pozbyć! W tym przypadku decyzja padła na lampy Tung-Sol Gold. W sam raz na początek przygody z lampą. Wymiana zestawu trzech sztuk nie zrujnuje naszego portfela, a dzięki niej Vincent zamieni się nie do poznania.

MODYFIKACJE VINCENT SV-266 TUNING
MODYFIKACJE VINCENT SV-266 TUNING
MODYFIKACJE VINCENT SV-266 TUNING

Sekcja przedwzmacniacza zapełniona jest małymi czerwonymi kostkami. To polipropylenowe kondensatory Wima, które z czasem też będzie można wymienić na coś ciekawszego. Jednak teraz zostawiamy je w spokoju i pozwalamy im jeszcze trochę pograć. Zajmiemy się natomiast sekcją zasilania końcówek mocy. Cztery kondensatory filtrujące (oryginalnie wmontowane Rubycony) zastąpione zostaną nowymi przyzwoitymi kondensatorami Nichicon KG Gold Tune.

MODYFIKACJE VINCENT SV-266 TUNING

Przy zachowaniu tej samej pojemności (10 000 uF) Nichicony są trochę większe od Rubyconów,  widać to na poniższych zdjęciach. Mieszczą się one na swoim miejscu, ale z montażem jeszcze większych kondensatorów mógłby jednak już być problem.

MODYFIKACJE VINCENT SV-266 TUNING
MODYFIKACJE VINCENT SV-266 TUNING
MODYFIKACJE VINCENT SV-266 TUNING

Efekt wizualny widać gołym okiem, a jak z walorami brzmieniowymi? Każdy wzmacniacz reaguje inaczej nawet na proste podmiany elementów. Jednak zwykle mniej więcej wiadomo czego można się spodziewać po różnych zabiegach. W tym konkretnym przypadku zmiany były jednoznacznie wyczuwalne. Nic tu się nie działo na granicy percepcji. Dół pasma stał się lepiej kontrolowany dzięki czemu naturalniej wypadają w odsłuchu kontrabas i stopa perkusji. Przede wszystkim jednak (i to było dla nas małym zaskoczeniem) największą poprawę zauważyliśmy w kwestii przestrzeni, która znacznie się pogłębiła. Zmiany, które zaszły w  dźwięku są bardzo obiecujące i motywujące do dalszych modyfikacji wzmacniacza. Już teraz jednak można się cieszyć dźwiękiem szlachetniejszej próby. Każdego zainteresowanego takimi i podobnymi zabiegami w sprzęcie audio, zapraszam na stronę główną Audio Autonomy, na której można dowiedzieć się więcej.